Stanley będzie jednym z patronów naszej strony. Nie może być inaczej. Żebyś wiedział skąd ta miłość, wspominam dwa fragmenty z moich starych tekstów. Teraz jest łakiem, ale wierzyć nie przestaniemy!
Wrzucam to też na przestrogę, żeby nie wierzyć draftowi, hajpowi, Lidze Letniej i preseason. Bo nawet z największego diamentu może wyjść… Stanley Johnson.
Przykład pierwszy [16.07.2015]
“Detroit vs Everybody”
Powiedział Stanley Johnson zaraz po tym jak Adam Silver wyczytał jego nazwisko przy picku Pistons w noc Draftu. Od razu mnie kupił. Tak jakby w ogóle jeszcze musiał kupować. Zdobywał moje serce już od dobrego pół roku. Z tygodnia na tydzień, budową fizyczną, siłą, atletyzmem, obroną, wypowiedziami, highlightami ze spotkań Arizony, pełnymi meczami, analizami Mike’a Schmitza. Nagle okazało się, że nie widzę żadnego innego wingmana dla Detroit i wszelkimi siłami zaklinam rzeczywistość, żeby tam trafił. Już na dobry miesiąc przed draftem nie rozumiałem jak mogłem kiedyś ponad niego cenić potencjał Kelly’ego Oubre, swag Mario Hezonji lub opanowanie Justise’a Winslowa. To mi na szczęście szybko przeszło. Dobrze, że mi przeszło. Jako mogło nie przejść? Stanley to najlepszy wingman klasy 2015 i kropka. Problem był tylko jeden: Na początku czerwca 2015 roku nie wiedziałem jakim cudem aż 7 drużyn z wyższymi pickami ma sobie odpuścić taki talent w noc draftu.
A jednak… Bez żadnego wyraźnego powodu Stanley Johnson zaczyna się powoli obsuwać w przeddraftowych mockach. Pojawia się na chwilę przy Pistons, a potem kontynuuje spadek, aż do 10 miejsca, a nawet końcówki loterii. Nagle boję się nie o to, że ten niesamowity dzieciak nie doczeka do picku drużyny z Motown, ale o to, że będzie dostępny, a SVG go nie wybierze. To byłby scenariusz łamiący moje serce nawet bardziej niż SJ wybierany wcześnie, przez wysoko rozstawiony team. Jestem przerażony i przygotowany na cierpienie, jednak twardo siadam w nocy przed komputerem, kontrolnie, z nieśmiałym optymizmem szykuję flaszkę na wypadek konieczności świętowania i zaglądam w mocki.
Mocki ratują moje nerwy i wprowadzają w lekki stres wątrobę .Mogę się trochę uspokoić, ponieważ już niemal wszyscy eksperci typują go wybranego z ósemką. W decydującym momencie, kiedy jest już wiadomo, że dostępni z 8 pickiem są zarówno Stanley Johnson i typowany początkowo na wyższy wybór Justise Winslow, Stan Van Gundy ku mojej uciesze i niezadowoleniu wielu związanych z Pistons dziennikarzy, wybiera swojego człowieka, ponad nahajpowanym absolwentem Duke. Jestem szczęśliwy, moja wątroba panikuje. Na pewno w dobrym wyborze pomaga SVG to, że Justise wypadł na workoucie w Detroit tragicznie, w przeciwieństwie do Stanleya, który oczarował staff Pistons. Następuje jeszcze chwila nerwów, co do tego czy pick nie został przehandlowany, bo plotki o takiej możliwości krążyły od tygodni, wreszcie ostatecznie szał radości u mnie na kanapie. Wątroba załamana, wysyła do pracy maila z informacją o urlopie na żądanie w piątek. Ręce otwierają Jacka Danielsa, a głowa zastanawia się co jeszcze mam w barku. Na deser ze 20 razy powtórzony filmik ze słowami Stanleya “Detroit vs Everybody” i dobranoc. Jest pięknie. Dzieciak wie gdzie trafił, cieszy się z tego i wyraźnie nie mógł się doczekać aż wypowie te słowa. Nie mógł lepiej zacząć przygody z Pistons. Jedynym bytem nie cieszącym się z takiego obrotu spraw jest moja wątroba. Ale kto by się przejmował wątrobą, teraz jest czas świętowania, opalania i grania w kosza z lamusami jak Stanley Johnson. Chrzanić wątrobę, ona odpocznie pod koniec sierpnia, kiedy nawet pijana głowa zapomni, że jest coś takiego jak NBA.
Hasztag #Detroitvseverybody trenduje na Twitterze, powtarzają go dotychczasowe “gwiazdy” Pistons, spece od marketingu już kombinują jak zrobić z tego kampanię reklamową nowego sezonu. Niech to będzie nowe motto tej drużyny. Jestem za. Początek jak z bajki. Stanley tę bajkę kontynuował w lidze letniej. Tak zagranej lidze letniej, że aż wymaga ona osobnego postu. (Spoiler: Był lepszy niż ktokolwiek by się tego spodziewał. Cała NBA już o tym wie, więc to mały spoiler.) Bajka będzie trwać jeszcze bardzo długo.
PS.
Ten post mógł powstać wcześniej. Powinien był powstać wcześniej. 27 czerwca. Albo jak wytrzeźwiałem 29 czerwca. Albo w trakcie ligi letniej. Ale nie powstał. Bo musiałem ochłonąć. Musiałem się nacieszyć, uwierzyć. Właśnie ta jedna osoba, za którą od jakiegoś czasu potwornie mocno trzymam kciuki trafiła do właśnie tego jednego klubu, za który od początku przygody z NBA bardzo mocno trzymam kciuki. W tym kontekście musiałem znaleźć trochę czasu na opanowanie. I na wytrzeźwienie. Jeszcze parę dni temu, we Wrocławiu, kiedy cytrynówka budziła w nas ciepłe uczucia względem całego świata, Shaqa, Penny’ego Hardawaya i przyszłości Detroit, zastanawialiśmy się z Maćkiem Kwiatkowskim czy przypadkiem “podłogą” dla Stanley’a Johnsona nie jest Jimmy Butler. Tak, ten Jimmy Butler, który właśnie przytulił zasłużonego maksa od Chicago. Maciek, wtedy jeszcze bardziej powściągliwy w osądach, pytał “Naprawdę? JUŻ? NAPRAWDĘ?!”, ale ja w Johnsona wierzę. Będzie lepszy niż Butler, będzie świetny i jest przyszłością Detroit. Po prostu. Ten huraoptymistyczny post powyżej jest tak naprawdę bardzo stonowany, bo gdybym miał go pisać kilka dni temu, byłby zwyczajnym opisem tego jak fan NBA przeżywa orgazm. A to nieładnie tak w ciągu dnia epatować seksualnymi uniesieniami.
…
Przykład drugi [26.10.2015]:
Co się podobało? Stanley Johnson
Nie mam do niego na ten moment prawie żadnych zastrzeżeń. Ma niski release rzutu, ale póki go trafia to na razie nie mam z tym problemu. Będzie musiał go kiedyś podnieść jeśli chce się stać Top10 graczem ligi w przyszłości, ale na teraz niech rzuca tak żeby trafiać. Ma też tendencję do siłowania rzutów, ale to klasyczny rookie błąd i on sam zdaje sobie z tego sprawę. W całej reszcie jest zaskakująco dobry, SVG widzi, że znalazł diament i konsekwentnie go szlifuje. Póki co konsekwentnie go wykorzystywał jako rezerwowego ballhandlera i czasem nawet jako klasycznego rozgrywającego. To cholernie trudne dla kogoś, kto tego wcześniej nie robił (patrz Victor Oladipo w swoim pierwszym sezonie w lidze), ale Stanley szybko się uczył i w tej materii też robił postępy. Tak jak byłem nim zachwycony po sezonie ligi akademickiej, jak byłem nim zachwycony po drafcie, jak się jarałem nim po lidze letniej, jak kochałem to co robił w offseason i się wzruszałem mini dokumentem o nim, tak mój entuzjazm tylko urósł po tym preseason. Będzie kozackim graczem. Pewnie nie wytrzymam i wkrótce napiszę coś tylko o nim w kontekście początków w Pistons. Hype is real.
Ech…
(Wciąż wierzę)
Stary dobry hajp na stanley, steal slepper najlepszy gracz draftu za 3lata
#superplayerKurwo
Ten pociąg już się dawno wykoleił między Krotoszynem a Rawiczem, ale kilku niedobitków nadal popija cytrynóweczkę przy głośnej dyspucie w wagonie ciszy i czeka na TEN dzień!
STILL BELIEVE!!!
…
(W Kotwicy będzie potworem)